Po śmierci żony Chino Valdez odciął się od świata na swym położonym na odludziu ranczu. Całkowicie poświęcił się hodowli koni w nadziei, że resztę życia dane mu będzie przeżyć w spokoju. Pewnego dnia w progu jego domu stanął młody mężczyzna uciekający przed uzbrojoną bandą. Valdez zaproponował mu schronienie, choć spodziewał się, że tak zwykle zaczynają się kłopoty.